piątek, 26 października 2012

Rozdział 7

Dziwny facet,najpierw zaprasza mnie na kolację a chwilę potem mówi że jednak nie, bo musi zrobić coś ważnegoZ zażenowaną miną schowałam telefon do torby i wróciłam do notatek.Ciekawe o co mu chodziło,że się wstydził? Ale nie wyglądał na takiego,wręcz przeciwnie.Wczoraj w kawiarni łatwo sżło mu z rozmową i nawet wziął odemnie numer.A dziś chętnie bym się z nim umówiła, zrobił na mnie dość dobre wrażenie i był przystojny. Przypomniało mi się z kąd go kojarzę,to jeden z tych piłkarzy Barcelony,pamiętam bo komentatorzy często wypowiadali jego nazwisko "Fabregas",tak to napewno on.
"Kodeks prawa ,ustanowiony w..."
Jak mi się nie chce tego uczyć. Mam dość,ale trzeba przetrwać jeszcze tylko miesiąc na tej Madryckiej uczelni i koniec z nauką.

Czy one muszą się tak drzeć? Z przemyśleń o zakończeniu studiów wyrwały mnie krzyki dziewczyn.Mój wzrok stanął na jednym punkci, a właściwie na jednym osobniku płci męskiej.
Cristiano Ronaldo przyjechał pod moją uczelnie swoim,zapewne nowym,Lamborgini.
Co on tu robi? Przez mózg przechodziło mi tysiące myśli.Bałam się,że chce się zemścić za ten ostatni incydent z jego osobą.Ale przecież co mnie to obchodzi. Nie możliwe,żeby przyjechał tu tylko po to żeby uprzykrzać mi życie,jakby nie miał co robić.Tu w Madrycie wszyscy go znają i pewnie nie raz go spotkali.A te dziewczyny nie wiadomu czemu się na niego rzuciły.
Nie ma nic więcej poza pieniendzmi i tym idiotycznym uśmieszkiem.Ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego,już czas. Za 15 minut miała przyjechać moja "limuzyna" jeżeli można tak nazwać publiczny,madrycki środek transportu,przez który dziennie przewija się tysiące osób.

-To ona,tam jest Natalie.-jedna z moich znajomych wskazała głową w moją stronę.
O co jej chodziło? Chwila analizy,no tak mówiła to do Ronaldo. Ale chwila z kąd on zna moje imię i z kąd wie gdzie studjuję?!
Jak gdyby nigdy nic, stał z założonymi rękoma oparty oswój samochód i tylko zapisaywał numery dziewczyn stojących przed nim.Przyśpieszyłam kroku i nawet nie spojrzałam w jego stronę. Słyszałam za sobą jedynie jęki niezadowolenia.
-Cristiano,-Cristiano zaczekaj,-Cristiano to mój numer.

Co te dziewczyny w nim widzą? Odgarnełam włosy i zwolniłam tępo. Chyba za mna nie jedzie.Przechodziłam właśnie przez pasy, i prawie dostałam zawału,10 centymetrów ode mnie,z piskiem opon zatrzymało się czarne Lamborgini,a w środku kto? Cristiano. nogi się podemną ugieły. Co za człowiek,czy on jest normalny?!
-Odbiło ci?-cała rotrzęsiona darłam się przez szybę do tego szaleńca.
-Nie nie odbiło mi,czasem uważaj jak chodzisz. Gdyby nie moje doświadczenie motoryzacyjne ,mogło ci się coś stać.-Uchylił przyciemniana szybę,obojętnie spojrzał w moją stronę i przewrócil oczami.
-Co? Żartujesz? Jak byś nie załuważył przechodzę przez pasy a ty miałeś czerwone światło . Kto ci dawał prawojazdy?-Doświadczenie motoryzacyjne,ha chyba mu się coś przyśniło,co za cham.
-Przy naszym ostatnim spotkaniu wyglądałaś nie co inaczej. Jak taka szara myszka . A teraz no ,no . Pewnie dla mnie się tak wysztafirowałaś .- uśmiechnął się idiotycznie zdejmując okulary przeciwsłosneczne .
Spojrzałam na niego z obrzydzeniem,co on sobie myśli ,że będę się cieszyła bo na środku ulicy rozmawia ze mną sam Cristiano Ronaldo? Wkurzona ruszyłam przed siebie. No nie , mój autobus właśnie odjechał. Świetnie będę w domu dopiero za 3 godziny.Usiadłam na przystanku z założonymi rękoma. Niemalże chwilę później przed moimi oczami pojawiło się czarne auto,jakby mnie to wogóle dziwiło.
-Wsiadaj,szybki numerek i odstawiam cię  z powrotem-uchylił przyciemnianą szybę i cwaniacko się uśmiechnął.
-Słucham?!-Spojrzałam na niego z wściekłością w oczach.
Facet ledwo co mnie nie potrącił, a teraz ma czelność mówić mi takie rzecz?
-Z tego co widzę stoisz na przystanku,niespodziewałbym się tego po tak niewinnie wygladającej istocie,no ale wracając do twojego zawodu . Ile bierzesz za godzinkę? Bo chyba więcej nie potrzebujesz,żeby mnie uszczęśliwić?
Nie no tego było za wiele,wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi kierowcy.
-Wysiadaj!-rozkazałam
-No dobrze skoro chcesz to zrobić tutaj-wysiadł cały czas śmiejąc się bezczelnie.
-Jesteś najgorsą osobą jaką kiedykolwik spotkałam,brzydzę się tobą!-spoliczkowałam go i ruszyłam w kierunku najbliższego dworca. Nie zamierzałam czekać tu i wysłuchiwać tego bezczelnego typa.

Było już około 20 i zaczęło się ściemniać.Niewiem co ja teraz zrobię,tamten autobus, godzinę temu mial ostatni kurs dzisiejszej soboty. Nie zdążyłam dotrzeć na czas ,szczególnie w tych butach. Czarne szpilki ściskały mi stopy.Wyjęłam komórke z torebki. Zadzwonię do Adi ,może po mnie przyjedzie. No pięknie bateria rozładowana,tylko tego brakowało.Rozejrzałam się po okolicy ,na przeciwko mnie stal wielki dom ,a raczej willa . Hmmm ,może ci zamożni ludzie pozwolą mi od siebie zadzwonić. Poprawiłam włosy i podeszłam do domofonu .
-Słucham? -usłyszałam męski głos
-Dzień Dobry ,przepraszam czy mogłabym skorzystać z pańskiego telefonu? wysiadła mi komór... Nie zdąrzyłam dokończyć , usłyszałam jedynie pisk otwierającej się bramy.

-------------------------------------------------------------------

Lena

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 6


5 rano, a ja musiałam być już na nogach . W ogóle nie miałam ochoty iść na ten durny wykład. Do uczelni niestety nie miałam zbyt blisko.Myślałam o akademiku, ale w końcu został mi już tylko miesiąc nauki. A właśnie tylko miesiąc i oto (jeżeli oczywiście zaliczę ostatni test) będę mogła nazywać się panią mecenas. Mmm...A co za tym idzie koniec pieniędzy od ojca. Nareszcie koniec uzależnienia od niego. Początek samodzielności ! Taka dawka pozytywnych przemyśleń była bardzo przyjemna ,szczególnie tak wcześnie rano. No i od dziś odwieczny dylemat "w co się ubrać? "
-Adi wstawaj!- szturchnęłam przyjaciółkę.
-Co? Która godzina?- Adrianne leżała na łóżku kurczowo trzymając się barierki.
-No wstawaj! Doradzisz mi w co się ubrać!
-Mhm. adi na chwile podniosła głowę i momentalnie ją opuściła.
Wygląda na to że sama muszę sobie poradzić.

- Ronaldo! Na korytarzach gmachu należącego do Realu  Madryt można było słyszeć wściekle wołanie agenta Królewskich . Telefon do ciebie !
-Idę - Cristiano biegł w stronę gabinetu mężczyzny 
Słucham?
-Dzień dobry ,rozmawiam z panem dos Santos Aveiro ?
- Tak , o co chodzi ? Cris poważnie spojrzał na agenta przysłuchującego się rozmowie .
-Z tej strony  Mia  Quezada, dzwonię z biura reklam " Daimont" , mamy dla pana propozycje w sprawie reklamy Armani Jeans . Jest pan zainteresowany ?
- Jeżeli spotkam się tam z panią to bardzo chętnie.
Dziewczyna uśmiechnęło się do słuchawki.
- Najprawdopodobniej będę , najpierw jednak musimy się spotkać i omówić szczegóły , pasuje panu  za tydzień o 16 ?
- Jak  najbardziej, do zobaczenia. Cris zawadiacko uśmiechnął się do mężczyzny  i odłożył telefon.
- No i  co się tak cieszysz? Lecisz na wszystko co się rusza i ma cycki.I na przyszłość odbieraj telefon , mam słabe nerwy.
 Cris zmarszczył brwi i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.


-To mi dała numer- Coentrao machał telefonem przed Marcelo.
-No i co z tego ,ale to do mnie się słodko uśmiechała i zalotnie mrugała oczami. 
-No chyba ci się coś przewidziało.
-No chyba nie
-No chyba tak
-No chyba nie
- Ej ,ej chłopaki spokojnie . ...Mam dla was bojowe zadanie.  Cris z uśmiechem wszedł do szatni zabierając telefon Fabio.
- oddawaj !
- chwila -Ronaldo spisał numer dziewczyny .
-No masz.
- Cris ,noooo! Marcelo zrobił minę skrzywdzonego chłopca.
- No co ? Gdzie dwóch sie bije tam trzeci korzysta- wyszczerzył zęby.
Ale nie o to chodzi, otóż dziś jadę do tej laski z zakładu i musicie mnie kryć przed trenerem bo jest na mnie wściekły już od rana.
- No ok , a nie możesz do niej jechać jutro? -Fabio spojrzał na wchodzącego do szatni Angela
- Czee -Di  Maria  przywitał się z chłopakami.
- No wole to dzisiaj załatwić 
- Co załatwić ? Angel spojrzał na Crisa i zaczął rozpakowywać sportową torbę.
- Chłopaki ci powiedzą ja muszę już lecieć .i dzięki - skierował słowa do Fabio i Marcelo
-Ej ,ale co my mamy powiedzieć trenerowi? -spytał Fabio
Ale w odpowiedzi usłyszał tylko dźwięk zamykających sie drzwi.
- Siemano! - do szatni wbiegł Sergio Ramos 
Coś sie stało Crisowi ? Wpadliśmy na siebie a ten nawet cześć  tylko pobiegł dalej.
- z tego co wiem to chce jak najszybciej udupić Pepe. -odezwał się Marcelo
- Co?
- Założyli sie ze Cris rozkocha w sobie jakąś laskę .
-  A o co?
-Tego nie wiemy ale chyba wchodzi w grę duma Crisa - uśmiechnął się Fabio
-Też nie mają co robić ,lepiej by sobie żonę znaleźli jak nie którzy tutaj - Sergio wyszczerzył zęby i wskazał na siebie.


 - Ale Natalie nie wiem czemu ona ci postawiła tak słabą opinie.  Wypadłaś bardzo dobrze na tle całej klasy -Marco wypowiadał się o naszej wykładowczyni.
- Nie jest tak źle , nie wiem o co jej chodzi ale powinnam zaliczyć na koniec.  To najważniejsze. 
- No tak ,ale ciebie stać na piątkę .....
Chwila ciszy
Z plusem!
-Oj  już nie przesadzaj trzy to nie tak źle. 
Marco był kochany ,miły ,ułożony i podobał mi się jako mężczyzna. Ale to tylko przyjaciel , i miał dziewczynę.... No właśnie
-Elizabeth , kochanie -Marco uściskał na schodach swoją ukochaną. 
Dziewczyna była bardzo miła i chodź znałam ją tylko pare dni mogłam wystawić taką opinię.
- Nat, o mamo jak ty pięknie wyglądasz! Niedługo będę zazdrosna o Marco
-No co ty ,taka drobna zmiana, to wciąż ja ,ta sama Natalie- uśmiechnełam się słodko.
- No ta sama ,ale na prawdę zniewalająco wyglądasz .
-No nie ? Na początku nie mogłem się przyzwyczaić ,a co dopiero nasi znajomi ,wychwalali ją i wychwalali . - Marco objął Ukochaną  w pasie.
- Pogawędziłabym jeszcze ale Musimy się ulatnić ,mamy jeszcze w planach kino. -Eliza dała mi buziaka w policzek na pożegnanie i ruszyła z Marco w stronę parkingu samochodowego.
No a ja musiałam się zmagać z komunikacją miejską . Ojciec dał mi co prawda pieniądze na auto ,ale trzymam je w banku na wszelki wypadek.
Usiadłam na wielkich schodach prowadzących do uczelni i zaczęłam przeglądać notatki .Trochę się bałam o moje nowe białe spodnie,ale co mi tam,w końcu od czego są pralki. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze trochę ponad godzinkę. Pogoda była super,aż chciało się być na zewnątrz. Nie ma to jak Madryt ,uśmiechnęłam się sama do siebie i zanurzyłam głowę w kartkach.
Po jakiś 10 minutach moją błogą ciszę przerwały jakieś chałasy . Kto ma czelność mi przeszkadzać , miałam zobaczyć co się dzieje mianowicie obok jakiegoś samochodu zgromadziła się grupa dziewczyn, ale zadzwonił telefon.
-Halo ?
-Cześć, rozmawiam z Natalie ?
-Tak ,a z kim mam przyjemność?
-Cesc ,Cesc Fabregas . 
---------------------------------------------------------------

Lena



sobota, 6 października 2012

Rozdział 5

 Co chwilę spoglądałam na duży czerwony zegar uwieszony na końcu korytarza. Z każdą sekundą krótsza wskazówka była bliżej 12.
Dobrze, że jest tu coś do siedzenia. Po 4 godzinach ciągłego chodzenia po sklepach nogi chciały nam odpaść, przynajmniej mi . Adrianne wydawała się być zadowolona przymierzając kolejne sukienki. Zabrałyśmy ze sobą Margarett, z nią nie da się nudzić. Siedziała obok z 3 torbami popijając kawę i przerzucając strony jakiegoś kolorowego czasopisma. Adi zaczęła od dodatków ,zamiast w kreację zainwestowała najpierw w zamszowe fioletowe szpilki , minii torebkę i biżuterie w podobnych odcieniach kolorystycznych
-Jak tam misia ? Margarett odłożyła gazetę na stojaczek .
-Przepraszam ,że cię tak wyciągnęłam ,ale przynajmniej mam z kim pogadać.
 -No co ty ,nie przepraszaj !  Twoje towarzystwo wole dużo bardziej niż towarzystwo mojego telewizora  i wygodnych kapci.
- I jak ? Adi wyszła z przymierzalni okręcając się kilka razy.
-Hmmm.. Taka sobie . Sukienka była za kolana więc skracała już dość krótkie nogi przyjaciółki.
I ten kolor ,jakoś tak smutno,miałam dość ciągłego czekania ale nie będę jej mówić ze wygląda ładnie kiedy tak nie wygląda. Zresztą Margarett potwierdziła moją opinię.
-Poszerza się w biodrach .
Adi wróciła  za kotarę , i użerała się z zapięciem następnej sukienki.
-Dzwonił dziś do mnie ojciec - spojrzałam na uśmiechającą się do kasjera  Margaret.
- O,postarał się .. Zero kontakt przez prawie rok a tu telefon? Dobrze że w ogóle zna twój numer - przyjaciółka oderwała wzrok od przystojnego mężczyzny .
-Byłam bardziej zaskoczona niż ty...  a raczej wściekła . Wiesz o co pytał ? Czy starcza mi pieniędzy? Rozumiesz? dzwoni tylko po to żeby spytać czy mam pieniądze... a studia? mieszkanie ?moje życie prywatne ?  zdrowie ?JA? Nic go nie obchodzi ,tylko pieniądze . Łza poleciała mi po policzku .Szybko ją wytarłam i uśmiechnęłam się widząc wychodząca Adrianne.
-A ta? -usłyszałyśmy głos przyjaciółki.
-Ta jest piękna ,a raczej ty w niej jesteś jeszcze piękniejsza. -Margarett puściła oczko do Adi
-Słodko wyglądasz , przyglądałam się blond piękności . Dopasowana sukienka przed kolana ,bez ramiączek ,drobne cekiny wokół biustu i pionowe fale kończące materiał ,cała promieniała  ze szczęścia ,to za pewne  dzięki Davidovi .Cieszyłam się razem z nią.
-Też mi się podoba, lecę się przebrać i kupujemy! -przyjaciółka uśmiechnęła się słodko i znikła za kotarą.
-I co mu powiedziałaś? -spytała Margarett przyglądając się mojemu smutnemu wyrazowi twarzy.
-Że w porządku ,za miesiąc ostatni egzamin a potem praca. Zaproponował nawet ,abym wróciła do Lizbony ,a on załatwi mi posadę w firmie.
- A ty?
-Odmówiłam. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
-Nat to twój tata !
-Ojciec! Nienawidzę go. Łza z oka powędrowała na moje spodnie .Przypomniały mi się wszystkie chwile kiedy zostawiał mnie samą mnie i mame ,nic oprócz pieniędzy się dla niego nie liczyło.Nigdy.
-Nie płacz misia - Margarett przytuliła mnie z całej siły.
- A co to za przytulasy? Beze mnie ?Adi uwiesiła nam się na szyjach
No już koniec tego dobrego .. idziemy! Podeszłyśmy do kasy.
 

-No to fryzjer ! -krzyknęła Adrianne machając torbami , Szybko szybko bo się spóźnimy a Ivo nie lubi spóźnialskich i nie daj Boże zrobi ze mnie jakieś czupiradło !
-No idziemy przecież ,było nie przymierzać godzinę tych samych sukienek - spojrzałam jej w oczy i szturchnęłam Margo z uśmieszkiem na twarzy.
-To tu ,przyjaciółka weszła do ekskluzywnego salonu, mistrz-fryzjer Ivo ,miał nie naganną fryzurę i jak przystało na ten zawód z jego płcią obcisłe jeansy .
-Witaj piękna -podbiegł do Adrianne i razem wykonali przywitanie " cmok cmok' bez cmoka .
- To cóż dziś będziemy czynić na twej głowie? -spytał z dziwnym akcentem
-Ja na koniec ,ta oto dama dziś będzie twoją podopieczną -Adi wskazała na mnie palcem
- Aaa ,to ,to ? Co to?-Ivo przyłożył ręce do twarzy
-Jak to ja ? -spojrzałam na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami
-Ivo ,kochany oddaje ci Natalie pod twoje wspaniałe ręce ,zrób z jej włosów bóstwo. Adi uśmiechnęła się do fryzjera a następnie do mnie.
Miałam zniesmaczoną minę ,co ona chcę od moich włosów ,no ale co ,mi tam ,raz się żyje. Usiadłam na wygodnym fotelu i wsłuchałam się w piosenkę lecącą właśnie w radiu. Hiszpańska muzyka ,radio Caos .
Margarett i Adi prawie zasnęły na kanapie , ja byłam temu bardzo bliska .... jedno oko się przymykało i drugie i otwierało i znów...
-Gotowe! -krzyknął mi do ucha Ivo
Spojrzałam w wielkie lustro na przeciwko , nie wiedziałam co powiedzieć , patrzyłam i patrzyłam . Włosy były krótsze ,  lekko rozjaśnione i pocieniowane dzięki czemu zaczęły mi lekko skręcać w delikatne fale.
-Nawet ładnie -udałam obojętną ,w głebi duszy cieszyłam się że wyglądam lepiej,nareszcie jak dziewczyna
-Nawet ?Nat wyglądasz pięknie ,aaa kocham cię ! Margarett podbiegła do mnie i nie mogła przestać patrzeć na włosy. A Adi ? Adi twierdziła że jestem od niej teraz ładniejsza co oczywiście nie było w żadnym wypadku prawdą.
-No dobrze idźcie teraz do sklepów na zakupy ! Nat musisz w końcu mieć coś sexii! Adi uśmiechnęła się do Ivo  siadając na fotelu ,teraz to jej głowa  była w jego rękach.


-Kochana jakie ty masz piękne niebieskie oczka ,dopiero teraz to widzę -Margarett wpatrywała się w moje oczy.
-Oj przesadzasz ,ty masz ładniejsze.
-Nie prawda! Misia jesteś piękna i koniec! A właśnie jak siedziałaś na fotelu Adrianne zaproponowała żebym skoczyła z tobą też do kosmetyczki.
-Ale po co?
-Po co po co, no Nat od dziś masz byś taka jaką cie poznałam ,pamiętasz jeszcze tą szaloną brunetkę w krótkich spódniczkach ? To było czasy...
-Ale Margo ,proszę cię nie przypominaj mi o tym wiesz co się stało ,a to było dla mnie naprawdę bardzo trudne. Nie da się tego od tak wymazać.
-Wiem ,ale minęły już 2 lata , musisz w końcu zapomnieć ! Bo życie nie jest długie i z każda chwilą jesteśmy bliżej jego końca.
Westchnęłam głęboko ,Margarett miała racje , powinnam zapomnieć . 
-No dobrze ,zrobię to dla was i odwiedzę kosmetyczkę -uśmiechnęłam się do przyjaciółki .


Przechadzałyśmy się po stolicy pięknego kraju- Hiszpania. Tysiące turystów z różnych stron świata  przyjeżdżało tu ,aby odpocząć od codzienności i korzystać z zalet tego wspaniałego państwa .
- Matko, misia jeszcze w takim wydaniu to ja cię nigdy nie widziałam -Adi nie mogła przestać na mnie patrzeć.Zresztą nie tylko ona , mijając każdego na ulicach Madrytu nie spotkałam osoby nie obmierzającej   mnie przynajmniej jednym spojrzeniem. To było przyjemne , ale zarazem trochę dziwne ,dawno się tak nie czułam . A dziś czułam że od teraz wszystko się zmieni.,całe moje życie,moja osoba. Usiadłyśmy na zewnątrz Madryckiej kawiarenki zamawiając lody śmietankowe. Dziewczyny prawie w ogólne nie odwracały ode mnie wzroku Zaczynało mnie to trochę irytować ,ale co się dziwić   wyglądałam  zupełnie inaczej. Miałam na sobie krótką ,zwiewną ,białą ,koronkową sukienkę i czarne szpilki  które podkreśliły moje długie nogi.A  pofalowane włosy i lekki makijaż zrobił ze  mnie inna wizualnie osobę .Wewnętrznie też zaczynałam stawać się inna ,to dzięki tej metamorfozie. Dostałam dużą dawkę odwagi.
Poszłam do kawiarenki po zamówione desery. W środku było dość duszno bo znajdowała się tam spora liczba osób. Większość zgromadziła się przed samym barem otaczając jakiegoś mężczyzną,chcieli od niego autografy ,a on robił sobie z nimi z zdjęcia i podpisywał kartki. Próbowałam się przepchnąć po zamówienie i przez przypadek zderzyłam się z owym mężczyzną. Wypadła mi torebka  i schyliłam się żeby ją podnieść ale on zrobił to pierwszy.
-Proszę. -podał mi torebkę zalotnie się uśmiechając
-Dziękuję -odwzajemniłam uśmiech.
-Fabregas ,Cesc Fabregas ,miło mi  -podał rękę
-Natalie - uśmiechnęłam się zdezorientowana, chłopak najzwyczajniej w świecie onieśmielał mnie swoim pięknym uśmiechem.
-Będziemy tak stać ? Może usiądziesz ze mną? -spytał
-Jestem ze znajomymi i przyszłam po lody -wzięłam talerzyki z deserem i uniosła je do góry szeroko się uśmiechając.
- To może podasz mi swój numer?
Zastanawiałam się chwile czy podać numer obcemu mężczyźnie, to nie w moim stylu ,ale czemu nie .Zresztą kojarzyłam go ale nie wiedziałam dokładnie z kąt.
-Jasne , 523-***-457.
-To nie przeszkadzam, do zobaczenia . Jeszcze raz się uśmiechnął i wyszedł z kawiarenki.
Byłam jakaś taka ,szczęśliwa o tak to dobre słowo, ludzie się do mnie uśmiechali ,kobiety spoglądały na mnie z zazdrością w oczach ,a ja byłam pewniejsza siebie.... nawet jakiś przystojniak poprosił mnie o numer.
Podeszłam do stolika kładąc lody przed dziewczynami.
Adi i Margo wychwalały mój ubiór ,nogi, włosy i oczy ,ale ja byłam myślami zupełnie gdzie indziej.  Wiedziałam ,że od dziś wszystko się zmieni ,ja się zmienię . Będę tą Natalie którą wszyscy kiedyś kochali....
----------------------------------------------------------------------------

 Lena