niedziela, 26 stycznia 2014

Nowe opowiadanie

Witajcie kochani !
Z góry przepraszam za tak długą nie obecność. Wiele razy próbowałam coś napisać, ale przez moje przerwy w pisaniu , totalnie straciłam wene na to opowiadanie ;/
Możliwe,że może uda mi się  je skończyć , ale jeszcze nie teraz.
Chciałabym Was natomiast zaprosić na moje nowe opowiadanie  o Cristiano.
To akurat jest już napisane i będę jedynie wrzucać rozdziały co tydzień lub dwa :)
Bardzo prosiłabym Was o opinie , zostawcie po sobie ślad pod rozdziałem na Cristiano and Sandra
Na dole zostawiam link.
Kocham ;*

http://cristiano-and-sandra.blogspot.com/





sobota, 21 września 2013

Rozdział 10

Koło chodnika zatrzymał się srebrny mercedes. Zza kierownicy wyskoczył szczupły blondyn.
-Siemanko ,przepraszam cie za spóźnienie ,ale miał po ciebie przyjechać ktoś inny. W ostatniej chwili padło na mnie-poinformował mnie wkładając walizkę do bagażnika.
Weszłam do auta i zapięłam pas, zaraz obok pojawił się chłopak.
-Tak przy okazji jestem Fabio, miło mi-uśmiechnął się podając rękę.
-Natalie, mi również- nie chętnie odwzajemniłam uśmiech.
-Dopiero co przyjechałaś do Madrytu ? Trener nigdy nie mówił ,że ma córkę.
-Jaki trener?-spojrzałam na niego pytająco
-No twój tato, Jose Mourinho
-To nie porozumienie, nie jestem jego córką.
-Musiałem coś przekręcić.-chłopak się speszył.
-W porządku, a więc trener. Ty też nim jesteś?
-Ja? Dobry żart koleżanko.-Fabio wybuchnął śmiechem.
Zrobiło mi się głupio,ale Jose powiedział,że to ktoś z pracy. Nie chcąc się narażać na robienie z siebie kretynki, wyjęłam słuchawki i podłączyłam je do mojego smartfona.
Po jakiejś 6 piosence, poczułam znudzenie i wyjęłam słuchawki,powodujące jedynie ból uszu.
Jechaliśmy w ciszy, nagle odezwał się Fabio.
-Trener Mourinho ,mnie trenuje , ja jestem piłkarzem Realu Madryt
Zrobiłam głupią minę i wielkie oczy, biedny Fabio o mało się nie przestraszył. Wszystko zaczęło mieć sens, logo RM w różnych miejscach domu,strój sportowy, ogromna ilość pucharów w salonie.
-To znaczy ,że Jose jest również trenerem Cristiano Ronaldo ?Zrobiłam jescze większe oczy i uświadomiłam sobie ,że wypowiedziałam to na głos.
-Aż tak działa na kobiety?- Fabio próbował pohamować napad śmiechu
-nie ja po prostu... nie ważne -speszona odwróciłam wzrok
-Nie no spoko, od razu ci się nasz Cris skojarzył. Zresztą co Ci się dziwić. Myślę ,że na pewno będziesz miała okazje go poznać .
-Niestety -tym razem nie wypowiedziałam myśli na głos
- Natalie, przepraszam ze spytam, ale co sądzisz o moim lakierze na  Ginevrze ?
-Słucham ? -spojrzałam na niego unosząc brew.
-No o samochód pytam-Fabio przewrócił oczyma.
-Nazwałes samochód ?-wybuchnęłam śmiechem.
-Co w tym śmiesznego?-oburzył się Fabio.
-Nie nie nic, całkiem niezły.Lubię srebrny- przestałam chichotać.
Niestety blondyn już nic nie odpowiedział,najwidoczniej bardzo go to obruszyło i się obraził.
Następne 15 minut jechaliśmy w skupieniu i grobowej ciszy.
Dotarliśmy do bogatej dzielnicy Madrytu , gdzie stał mój nowy dom.
Wieżdżajac na podjazd , Fabio odwrócił się w moja stronę i wytknął mi język
-To za to ,że śmiałaś się z Ginevry
Wybuchnełam śmiechem i juz wiedziałam że polubię tego chłopaka.
-A ta się znowu śmieje
-Oj no już, nie dramatyzuj-wysiadłam z auta i pomachałam mamie stojącej przy wejściu.
-Co ty tam kamieni napakowałaś ?- Fabio ledwo co wypakował moją torbę.
-Wcześniej jakoś nie narzekałeś- pomogłam mu w zamknięciu bagażnika.
-Bo się nie znaliśmy i nie wypadało.Potem by mi pensja spadła bo by się trener dowiedział.
-Nie martw się nic mu nie powiem- wyszeptałam
-Dzień dobry pani Mourinho!-Piłkarz  podbiegł do mojej mamy i pocałował ją w dłoń.
-Witaj Fabio , cieszę się ,że dostarczyłeś mi córkę w całym kawałku.
-To dla mnie zaszczyt-chłopak przechwycił ode mnie torbę i wniósł ją do holu widząc moje niezdarne próby przeniesienia jej  przez stopnie .
-Może zostaniesz na deser? Co prawda kolacja dawno już była, ale wypada cię czymś poczęstować.
-Nie, nie , ja już muszę lecieć, jestem umówiony z chłopakami w 'El sol" na 22 :30, zanim się przyszykuję, odbiorę nowe perfumy od konsultantki i dojadę na miejsce ...
-Miłej zabawy- usmiechnęłam się do blondyna
-Dzięki , a może byś pojechała ze mną?-Fabio zrobił maślane oczka
-Nie, zostanę i będę się rozkoszować towarzystwem mamy - przytuliłam rodzicielkę. Na samą myśl spotkania z Ronaldo, który za pewne byłby w lokalu robiło mi się nie dobrze.
-Jeszcze raz dziękuję - Sophie pomachała do odjeżdżającego piłkarza.


W klubie było tłoczno ,jak zwykle o tej porze Po północy  pojawiało się najwięcej gości.
Trzej piłkarze siedzieli  w lokum dla Vipów zawzięcie dyskutując o nowym nabytku Cristiano, białym Porshe
Ochroniarz przepuścił szczupłego blondyna,który doszedł do stolika mężczyzn.
-Sorenz za spóźnienie ,ale to wszystko twoja wina Cris.-zajął miejsce na skórzanej kanapie obok bruneta.
-Co? Moja wina? To nie ja zamówiłem damskie perfumy u konsultantki Avon
Mężczyźni wybuchneli śmiechem
-To nie są typowo damskie perfumy, czytałem..
-Dobra nie ważne, mów lepiej co za dupa z tej córki trenera.-wtrącił Pepe
-To nie jest jego córka, tylko.. właściwie to nie wiem kim ona jest. Ma na imie Natalie
-Jak nie ? Mou mówil mi przez telefon-Cristiano uniósł brew do góry
-Coś pokręciłeś  a to ja wyszedłem na idiotę. masz szczęście ,ze się zgodzilem po nią pojechać.
-No sory,miałem laskę w łóżku i wam powiem,że to moze być ta " na stałe" czyli ta z którą będę się pokazywał.
-Ty i na stałe- nie odzywający się jak dotąd Marcelo, podniósł szklankę czystej do góry i wlał trunek do gardła.
-Tobie to już chyba starczy -Pepe odstawił butelke od przyjaciela A ty Cris, nie rozpędzaj się tak bo masz już zaplanowaną narzeczoną. Skup się na jednej lasce, przypominam o twoim zobowiązaniu.
-Ej moment  podaj mi jeszcze raz ten adres który ci wysłałem-Ronaldo zwrócił się do Coentrao
-al. Monte Carlo 7,Madryt
-O cholera !!- Cristiano gwałtownie podniósł się z kanapy co spowodowało upadek Marcelo opartego o jego ramię.
-Co jest?- chłopaki powiedzieli chórem i przerażeni wyczekiwali reakcji Ronaldo.
- Córka Mourinho,Natalie to ta z zakładu.
-O kur*a-piłkarze wrzasnęli jednocześnie.


Początek dnia zapowiadał się całkiem przyzwoicie. Po przepysznym rogaliku z czekoladą i kawie wróciłam do swojego nowego pokoju. Podobno został zaprojektowany dla byłej mieszkanki posiadłości i przypadł właśnie mnie. Uwierzcie , nie narzekam . Seledynowe ściany i drewniane panele.Wszystkie  meble były białe, najbardziej przypadła mi do gustu toaletka w rogu pomieszczenia. Wielkie lustro i pełno kosmetyków do makijażu ,które mama zdążyła mi już zafundować . Nie zapominajmy o innych atrakcjach ,plazma  powieszona  na wprost wielkiego łóżka, nowoczesny laptop, oczywiście biały,  i uwaga, uwaga moja własna łazienka . Chyba muszę zapomnieć o próbnych dniach,które planowałam.
 Moment jeszcze nie wspomniałam o  najpiękniejszym elemencie pokoju , szklana garderoba . Czegoś takiego jeszcze nie widziałam . Przesuwam wielką szybę ,  i voila, setka wieszaków i półek . Od dziecka uwielbiałam układać ubrania , teraz przyszła na to pora , a ta szafa tylko umili mi zadanie.
           Godzinę później, oficjalnie wprowadziłam się do pokoju. Usiadłam na beżowej kanapie i zaczęłam powtarzać materiał na jutrzejszy końcowy egzamin, chociaż wyrecytowałabym wszystko w środku nocy, wolałam upewnić się wiedzy.
Pukanie do drzwi oderwało mnie od książek.
-Proszę
-Oj widzę że przeszkadzam- mama weszła do pokoju.
-Nie , nie wejdź-zamknęłam książkę.
-Jeżeli masz czas to pomogłabyś mi przy obiedzie? Będziemy mieli dziś gościa, przydałaby mi się pomoc.
-Oczywiście. Tylko musisz mi wszystko wytłumaczyć, bo nie jestem dobra w gotowaniu.
Z uśmiechem na twarzach obie ruszyłyśmy w kierunku kuchni .


Byliśmy już prawie gotowi, kończyłam dekorować deser kiedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka.
-Otwórzcie, nakrywam do stołu-Jose krzyknął z jadalni
-Nat,otwórz, muszę przypilnować kurczaka.
Pobiegłam wyłączyć alarm i otworzyłam drzwi , o mało nie dostałam zawału.
-Witaj Natalie.-na progu stał Cristiano Ronaldo z dwoma bukietami czerwonych róż. Podał mi jeden i wszedł do środka.Stałam jak słup soli podtrzymując drzwi wejściowe.
-Jesteś Cristiano-Mourinho uścisnął dłoń bruneta i spojrzał w moją stronę.-Natalie,nie stój tak,zamknij dom.
Zrobiłam o co prosił i szybko przemieściłam się do kuchni.
-Mamo,źle się poczułam, nie będę na obiedzie-musiałam szybko coś wymyślić ,przecież nie usiądę z nim do stołu.
-Kochanie nie wypada ,żebyś teraz sobie poszła-Sophie skarciła mój pomysł.
Zaniosła główne danie do jadalni napotykając na drodze Ronaldo.
-Dzień dobry pani Mourinho-piłkarz wręczył jej kwiaty i pocałował w policzek.
-Dziękuję-blondynka szczerze się uśmiechnęła.
Zajęłam miejsce obok tego, na którym ma usiąść Jose. Nie chcę natknąć się na Cristiano.
On jak na złość zajął miejsce dokładnie na przeciwko mnie. Czułam na sobie jego wzrok ,ale nie miałam ochoty i odwagi  na niego spojrzeć.
-A czy wy się znacie?-Sophie spojrzała na nas oboje.
-Nie
-Tak-Cristiano wypowiedział jednocześnie
-Rozumiem -kobieta nałożyła kurczaka na talerz zachęcając resztę osób do tego samego.
Na początku Mourinho rozmawiał z nim o sprawach dotyczących piłki,meczy,kadry, podstawowej jedenastki.
Niektórych rzeczy nie rozumiałam ,a raczej nie starałam się rozumieć.Zastanawiałam się w co on gra, zachowuje się jakby nic się nie stało, jest spokojny i grzeczny, nie to co przy naszych poprzednich spotkaniach.
Jose poszedł po deser lodowy.
-Co u twojej mamy?-Sophie skierowała wzrok na Ronaldo
-Szczerze mówiąc nie miałem z nią kontaktu od dwóch tygodniu. Ostatnio była w Madrycie na "el Classico" z całą rodziną. Wtedy wszystko było w porządku.
Na stole pojawiły się lody, pierwsza sięgnęłam ,aby spróbować swojego dzieła. W tym samym momencie zrobił to Cristiano. Nasze spojrzenia  się spotkały. Puściłam półmisek i odwróciłam  wzrok. Jego brązowe oczy  były takie pełne pewności siebie.
Rozmowa znów weszła na tory piłki nożnej. Zaczęłam szukać w głowie pretekstu, żeby się ulotnić.
-Natalie? -Z przemyśleń wyrwał mnie głos mamy.
-Tak?-spojrzałam na nią pytająco.
-Zgadasz się na to?
-Ale na co? Przepraszam ale nie byłam obecna.
-Żeby to Cristiano zawiózł cię jutro na egzamin, Jose ma bardzo ważną sprawę. Nie chcę, żebyś tułała się w autobusach.
-Nie!-wrzasnęłam i zrobiło mi się trochę głupio.
Mama spojrzała na mnie a jej wzrok mówił"Przeproś, zgódź się i podziękuj"
-Cristiano na pewno nie będzie miał czasu-spojrzałam srogo w jego oczy.
-Wręcz przeciwnie, mam czas. To będzie czysta przyjemność-uśmiechnął się triumfalnie.
-Chyba nie masz wyboru - zażartował Mourinho .
-Najwyraźniej -powiedziałam szeptem.
-Bardzo dziękuję za obiad- piłkarz wstał i pocałował dłoń Sophie.-Do zobaczenia na treningu-uśmiechnął sie do Jose
-Nat, odprowadź gościa-mama kiwnęła głową w kierunku wyjścia.
Niechętnie podniosłam się i skierowałam do holu. Ronaldo poszedł za mną.
-Co to miało być, do cholery?-odwróciłam się do bruneta kiedy byliśmy poza zasięgiem mamy  i Jose.
-Obiad?-Cristiano uniósł brew do góry i uśmiechnął się szyderczo.
-Nie chcę Cie tutaj więcej widzieć-wypchnęłam bruneta za drzwi.
-Do zobaczenia jutro Natalie.
_____________________________________________
Co myślicie? :)


czwartek, 19 września 2013

Rozdział 9

Przewracając się z boku na bok,ocierając ciało o delikatną,jedwabną pościel usłyszałam ciche kroki. Zamknęłam oczy,udając śpiącą.
-Natalie-Sophie półszeptem wypowiedziała moje imię i szturchnęła mnie lekko
-Tak mamo?-odwróciłam się w jej stronę i przetarłam zaspane oczy
-Słońce już 8,może masz ochote na śniadanie? Chciałam również porozmawiać trochę o Tobie,wczoraj to ja streszczałam Ci ostatnie 2 lata swojego życia.
-Śniadanie chętnie, ale co mam Ci opowiadać?Do tego pewnie ten Jose będzie przy stole-zrobiłam niesmaczną minę wypowiadając jego imię.
-Wyszedł 20 minut temu do pracy,będziemy same. Zresztą on jest wspaniałym facetem, na pewno się polubicie.
-Możliwe,ale za pewne nie będę się z nim widywać. Zaraz po śniadaniu jadę do domu.-Zsunęłam ciepłe okrycie z ciala i usiadłam na łóżku.
-Myślałam , że zostaniesz na dłużej..Tak długi sie nie widziałyśmy-mama spojrzała na mnie błagalnie przejeżdżając delikatnie ręką po mojej twarzy.
-Więc pytaj. Co takiego chcesz wiedzieć ?-założyłam szlafrok leżący na skórzanym fotelu i ruszyłam w kierunku jadalni.

-Studiujesz ? Pracujesz? Masz kogoś? Gdzie mieszkasz? No wszystko, kochanie,chcę wiedzieć wszystko !-Sophie usiadła przy stole nalewając mi gorącej herbaty.
Zaczęłam opowiadać mamie wszystko od początku. Dobre i złe wspomnienia, chwile słabości i radości.Raz się uśmiechała raz jej twarz była ponura.Cały ten czas słuchała mnie dokładnie pytając o najdrobniejsze szczegóły.Zapewne jeszcze byśmy porozmawiały,ale przerwał nam stukot otwierających się drzwi.
-Sophie, już jestem-Jose Mourinho wrócił z pracy
-Jesteśmy w kuchni,kochanie -mama krzyknęła do męża
Spojrzałam na  złoty zegarek zdobiący moją rękę. Już po 16, ładnie się zasiedziałam.
-Ja już będę uciekać, moja przyjaciółka Adrianne , na pewno umiera z niecierpliwości ,nadal mam rozładowany telefon, a dawno powinnam być w mieszkaniu. Mam nadzieję ,ze nie zgłosiła jeszcze zaginięcia-uśmiechnęłam się do mamy i wchodzącego Jose.
-Dzień dobry -mężczyzna ubrany w dres podszedł do mamy i dał jej buziaka w policzek. Trochę się zniesmaczyłam, ale wydaje się całkiem miły. Zresztą kto by się cieszył z widoku matki całującej obcego mężczyznę. Cóż muszę się przyzwyczaić. Wstałam z eleganckiego krzesła i wzięłam swoją beżową torbę.
-Wracając do naszej rozmowy, przemyśl jeszcze moja propozycje przeprowadzki- mama posłała mi ciepły uśmiech.
-Uważam , że to świetny pomysł. Nas jest tylko dwoje a dom ogromny -wtrącił Jose.
-Przemyślę to- powiedziałam żegnając się z obojgiem.

Zdenerwowany szykował się na spotkanie. Miało odbyć się o 16, a on kazał  kobiecie czekać na siebie już ponad 15 minut.
-Cholera,gdzie jest moja koszula? Mercedes?-wrzeszczał wołając gosposię.
-Już biegnę panie Cristiano-Kobieta przyniosła świeżo wyprasowana błękitną koszule.
Złapał jedynie kluczyki od lamborigini i z niedopiętą koszulą wybiegł z posiadłości.

Zniecierpliwiona siedziała w eleganckiej restauracji stukając czerwonymi nienagannie pomalowanymi paznokciami o kartę menu.W drugiej dłoni trzymała telefon, co chwile sprawdzając skrzynkę pocztową.
Pod budynek podjechało czarne sportowe auto. Wszedł do środka,ciemne jeansy,jasna koszula eksponująca jego mięśnie i podkreślająca ciemna karnacje. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Szepty kobiet i złowieszcze spojrzenia mężczyzn. Podszedł do recepcjonistki ,pytając o zamówiony stolik. Kobieta podekscytowana rozmową ze sławnym piłkarzem nerwowo zaczęła przewracać stos papierów.
-Słucham?-Cristiano odebrał wibrujący telefon.
-Wiem ,że dziewczyna niczego sobie,ale byliśmy umówieni.
Rozejrzał się po lokalu,niebieskooka brunetka była jedyna trzymającą nowoczesny smartfon w dłoni.
Podszedł do drewnianego stolika ze swoim boskim spojrzeniem, przy którym dosłownie nie jedna kobieta padała na kolana.
-Mia, Mia Quezada-brunetka wstała i podała mu dłoń
-Cristiano Ronaldo,miło mi -pokazał rząd białych zębów.
 Poczekał ,aż zajmie miejsce i zaraz po niej usiadł na skórzanym fotelu.
Kobieta zaczęła przygotowywać dokumenty, aby je przedstawić.
Ronaldo miał chwile czasu by się jej przyjrzeć. Nie wątpliwie go zainteresowała, była bardzo seksowna, a jej sposób mówienia świadczył o nie małej inteligencji. Takie pociągały go najbardziej. W tym momencie zaplanował sobie resztę dzisiejszego wieczoru.
-Tak więc to chyba wszytko, przystaje pan na te warunki?
-Tak, jestem zainteresowany-Cristiano wybił z fantazji jej głos. Nie słuchał jej oferty na temat reklamy, był pochłonięty czym innym ,ale skoro to ma pozwolić na ich częstsze widywanie, zgodził się.
Pozostawił parawkę na dokumencie i oddał ją w ręce brunetki.
-Tak więc na dziś to koniec, zobaczymy się po jutrze na planie-kobieta uporządkowała wszystkie papiery ,chowając je do segregatora.
-Skoro jest pani już po pracy, może zgodzi się na kolację? Jesteśmy w bardzo dobrej restauracji -patrzył prosto w oczy niebieskookiej brunetki.
-Mia, mówmy sobie po imieniu. Myślę ,że to bardzo dobry pomysł , nie ukrywam ,że jestem głodna, a do tego doborowe towarzystwo- odgarnęła czarne długie włosy i zmysłowo mrugnęła rzęsami.


Weszłam do mieszkania, wszystko było porozwalane,jakby przeszło tutaj tornado.
-Adrianne!-zawołałam zdenerwowana,zaglądając do kolejnych pokoi.
-Nat ,to ty?-blondynka zaspana wyszła z łazienki w samej bieliźnie.
-Widzę,że nieźle się bawiłaś, a ja głupia myślałam ,że się o mnie zamartwiasz.-zrzuciłam z fotela męskie bokserki i usiadłam poirytowana.
-Oj nie denerwuj się, przecież jesteś cała. zresztą jesteś też dorosła, pomyślałam, ze kogoś wyrwałaś i dlatego nie wróciłaś na noc. A to wszystko zaraz posprzątam.
-Niech będzie, po prostu jestem trochę zła. Wprowadzasz się do mnie, a pod moja nieobecność urządzasz jakieś orgie.
-Jakie orgie? To tylko mała imprezka -uśmiechnęłam się do mnie zbierając porozrzucane ubrania.
-Nie uwierzysz kogo spotkałam. -Nie mogłam się na nią złościć, zresztą musiałam jej wszystko opowiedzieć.

-Ale palant z tego Ronaldo, widzę że brukowce jednak nie do końca kłamią. musisz na niego uważać, bo chce cię tylko wykorzystać!-oburzona przyjaciółka, zaczęła mi prawić kazania dotyczące przypadkowych stosunków płciowych  Nawet mama nigdy nie podjęła ze mną takiej rozmowy.
-Spokojnie,Ade. Sama mówiłaś ,że jestem już dorosła
-Tak,tak ale to nie znaczy..-przerwała
No już nie ważne..... ale to niespodzianka z tą mamą. I zdecydowałaś już coś z tą przeprowadzką?
-No nie wiem, niby więcej przemawia za ,ale zostawię ciebie..
-Co tam ja. ja chcę twojego szczęścia, będziesz mieszkała w królestwie, będziesz miała blisko uczelnie, będziesz z mamą! Czy nei tego pragniesz?
-Nie ukrywam,że chcę być z mamą, a teraz mam okazje. Może i masz racje. Zaraz do niej zadzwonię- wyjęłam telefon i wystukałam numer Sophie.
-Super! Pomogę Ci się pakować-podekscytowana przyjaciółka pobiegła po walizkę.


Zaraz zemdleję na tym słońcu. czekam już od 15 minut. jest  20 a w stolicy Hiszpanii około 35 stopni .
zmęczona usiadłam na wielkiej fioletowej walizce pod wieżowcem,w którym mieszkam..a raczej mieszkałam.
Nie wrócę do apartamentu, bo Ade zabrała klucze i pojechała na spotkanie z Davidem.
Nasze pożegnanie było długie i radosne. w końcu to nie nasze ostatnie spotkanie. Co prawda w tym tygodniu mam ostatni egzamin na uczelni, ale będziemy się spotykać również poza nią , jakaś kawa , czy może klub...... co ja mówię, klub? Przecież ja nie bywam w takich miejscach. Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.  Zresztą nie jestem do końca przekonana czy zostanę u mamy na stałe. Na początek ... 10 dni próby, zobaczymy jak się spiszą.
Kiedy ten Jose przyjedzie? Tak w ogóle jak mam się do niego zwracać? Jose ? Ojczymie? Tato? Panie?
Zostańmy przy imieniu, tak będzie odpowiednio.
Upiłam łyk wody i odebrałam wiadomość tekstową od Mourinho.
'Przepraszam za spóźnienie, stoję w korku . Jakiś pijany kierowca uderzył w autobus. wyślę po ciebie kogoś z pracy. Do zobaczenia w domu .


Dzwoniący telefon zmusił Cristiano do oderwania się od ponętnej brunetki. Wstał z łózka owijając się prześcieradłem.
-Słucham?-odparł do słuchawki przyglądając się nagiej kobiecie.
-Cristiano? Słuchaj, mam do ciebie sprawę. Utknąłem w korku ,przez wypadek w centrum Madrytu. Miałem odebrać córkę i przywieść ją do domu. Bardzo cię proszę pojedź po nią, nie chcę aby tak długo czekała.
-Ale ja...
-Będę twoim dłużnikiem, muszę kończyć, adres wyśle sms-em.

______________________________________________________
Cóż,nic nie tłumaczy tak długiej przerwy. Żadne przepraszam nic nie załatwi. ale wróciłam i skończę to opowiadanie. :) Zachęcam do wejścia w odnośnik " Bohaterowie" znajdziecie tam Mie Qezade .Postaram się zajrzeć do wszystkich i zacząć nadrabiać wasze dzieła. Bardzo proszę o komentarze. Czy nadal będziecie czytać opowiadanie? Czy rozdział się podoba?  Pozdrawiam ;*







piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 8


Szłam w kierunku drzwi wejściowych. Było już dość ciemno, ale droga była oświetlona wysokimi, prawie pod same gwiazdy lampami ,dającymi blask na co najmniej 500 metrów.
Wokół otaczał mnie świetnie zaprojektowany, wielki ogród. Najrozmaitsze rośliny, drzewa, krzewy. Po prostu raj dla oka. Muszą tu mieszkać naprawdę bogaci ludzi. Takie domy można oglądać jedynie w telewizji. Nieziemska cisza, słuchać jedynie stukot moich obcasów, naciskających na kostkę brukową. Szczerze mówiąc ona też była niczego sobie, te wzory.
A przede mną wielki , naprawdę wielki budynek. To nie willa tylko jakieś królestwo. Nacisnęłam dzwonek do drzwi. W międzyczasie rozejrzałam się by nacieszyć oczy. Obok domu znajdowały się dwa budynki, jeden większy od mojego rodzinnego domu we Włoszech ,ale tu był to jedynie garaż. Westchnęłam. Nigdy nie żyłam w biedzie ,ale to co widziałam tutaj… Usłyszałam szelest kluczy wkładanych do zamka. To co zobaczyłam za drzwiami było znacznie większym rajem ,ale już nie tylko dla oczu , ale i dla serca.
-Natalie? – wysoka blondynka obmierzyła mnie wzrokiem, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Mama? –dosłownie osłupiałam, stałam tam jak głaz, który nie może wykonać żadnego ruchu. Nie widziałam jej od całych 4 lat, a teraz stała tu przede mną. Jeszcze chwila a do oczu zaczęły by napływać mi łzy radości.. Strasznie się zmieniła, ale tą więź która nas łączyła odczułabym wszędzie. W końcu to ona, kobieta która 22 lata temu dała mi życie.
-Wejdź kochanie.-zaprosiła mnie do środka. Wnętrze budynku jak i widoki na zewnątrz również wyglądało oszałamiająco. To zapewne dzieło jakiegoś projektanta. Najmniejszy szczegół tworzył z resztą zgraną całość. Usiadłam na białej skórzanej sofie w ogromnym salonie . Przede mną stał wielki szklany stolik nakryty serwetą z nadrukiem RM. Ciekawe co to za skrót. Na ścianie w wielkiej podświetlanej ,drewnianej ramie wisiało zdjęcie mamy. Tuż obok taka sama ciekawa konstrukcja, ale z innym wnętrzem. Na zdjęciu był dość przystojny mężczyzna w średnim wieku. Po co mamie zdjęcie obcego faceta w mieszkaniu? Prychnęłam.
Wszystko wokół lśniło, można było przejrzeć się nawet w gigantycznym ekranie od telewizora czy elegancko ułożonych kafelkach.
Blondynka usiadła obok i przypatrywała mi się w ciszy którą przerwał głos jakiegoś mężczyzny, zapewne to ten sam baryton który słyszałam przez domofon.
-Sophie, pozwoliłaś zadzwonić tej pani? –zza dębowych drzwi wysunął się niski, siwawy mężczyzna.
-Otóż kochanie, ten dziwny zbieg okoliczności sprawił ,że u nas w salonie siedzi moja córka. Natalie, Jose poznajcie się.
Wyciągnęłam rękę w kierunku mężczyzny, i analizowałam każde słowo mamy. „kochanie” „u nas”. Czyli to jej facet? Przecież nie rozwodziła się z ojcem, chyba. Moja twarz przybrała nienaturalną minę. Było to wielkie zdziwienie, które nie umknęło mojej rodzicielce.
Trochę poczerwieniała z zakłopotania, które można było wychwycić również na twarzy niejakiego Jose.
-Mamo, możesz mi wyjaśnić co to wszystko ma znaczyć?

-Wstawaj 1 – Fabio darł się do Cristiano w jego własnej sypialni.
_która godzina ?- Ronaldo przetarł zaspane oczy i oparł się na łokciach.
-Wystarczająco późna, żebyś już wstał. – Fabio wziął kawałek ciasta leżącego na dużym stole obok łóżka.
- E,e zostaw to…! Kto cię tu w ogóle wpuścił ?!
-Twoja gosposia. Swoją drogą niezła dupa.
-Stary ona ma 50 lat. –Cristiano opuścił głowę na jedwabną poduszkę z napisem CR7.
-I tak jest niezła -Fabio wybuchnął śmiechem.
Byłeś wczoraj u tej dziewczyny?
-No byłem, jakaś niezła się zrobiła ,chyba jej cycki urosły.
-Ten co, pewnie ją z kimś pomyliłeś.
-Nie to ona . Będzie trochę trudniej, ale dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych-wyszczerzył zęby.
-Oj nie poszła z tobą do łóżka, Cris starzejesz się.- Fabio poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Wal się, tydzień i znajdziesz ją dokładnie tutaj, obok mnie.
-Zobaczymy, zobaczymy . A teraz ubieraj się, bo za godzinę trening.- Fabio skierował się do kuchni mijając po drodze panią Mercedes.
Puścił do niej oczko, a Cris wybuchnął śmiechem.
-Niech pani nigdy więcej nie wpuszcza tu tego mężczyzny przed wcześniejszą konsultacją ze mną.- Cristiano rozkazał gosposi.
-Oczywiście panie Aveiro.- starsza kobieta przytaknęła i z lekkimi rumieńcami na policzkach skierowała się do łazienki. W końcu nie każda kobieta w jej wieku mogła oglądać samego Cristiano Ronaldo odzianego jedynie w bieliznę.
-Niezła ,niezła.- Fabio wychylił się zza kuchennych drzwi i wybełkotał przez śmiech.
Ronaldo uśmiechnął się jedynie pod nosem i poszedł ostudzić ciało poprzez zimny prysznic. Wzniósł głowę w stronę wylotu wody i przejechał palcami po mokrych włosach. Stwierdził, że rozkochanie w sobie tej dziewczyny to zupełna nowość i jego brak doświadczenia w tej sprawie . Przecież jeszcze nigdy wcześniej tak naprawdę tego nie robił, ingerencja w czyjeś serce i uczucia. Uświadomił sobie, że kobiety z którymi sypiał były tylko jednorazową przygodą. Nawet jeśli one twierdziły , że go kochały i zrobiłyby dla niego wszystko jego to nie interesowało. Liczył się tylko on i tamta chwila. Rozkochiwanie tych kobiet to był czysty przypadek, spontan nad którym długo nie myślał. Zaciąganie ich do łóżka było związane jedynie z podrywem, więc teraz czekało go nie lada wyzwanie. Miał po raz pierwszy w życiu rozkochać w sobie kobietę. I najprawdopodobniej musiał zmienić strategię.

Fabio stał obok swojego srebrnego mercedesa, sprawdzając lakier, który jego zdaniem został naruszony.
- Cholera. Widzisz to? – wskazał na miejsce obok zderzaka.
- Przecież tu nic nie ma, twoje auto nie było nawet dotknięte przez muchę.- Cristiano wymownie spojrzał na blondyna.
- To nie moje auto, to moje dziecko! – Fabio poklepał auto po czym pozostawił na lakierze odcisk swoich ust.
Ronaldo spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Tobie już naprawdę odbiło. Jedźmy lepiej na trening, bo będziesz musiał zostać na dodatkowych u Karanki.
- Chyba „będziemy musieli”- poprawił do Fabio.
- Ja i tak zawsze zostaje po godzinach- powiedział Cristiano dając nacisk na „ja”.
Usadowił się na miękkim fotelu w mercedesie, a na tylne siedzenia rzucił swoją sportową torbę. Fabio naprawdę traktuje to cacko jak swoje własne dziecko. Nawet wycieraczki miały swój własny wzór. Miejsce obok niego zajął kierowca. Coś tam rzucił pod nosem, żeby Cristiano nie myślał że będzie jego szoferem, ale ten puścił to mimo uszu.
Blondyn odpalił silnik
-Słyszysz tę piękną piosenkę?- cały czas gazował i wsłuchiwał się w warkot silnika.
Ronaldo włączył radio, leciało właśnie „Amor me” czyli nowy madrycki przebój.
-Tak, teraz słyszę.- powiedział, z wyczuwalną ironią.
-Z tobą nie można normalnie przeprowadzić rozmowy na temat motoryzacji. Jesteś taki nie dojrzały.
-Odezwał się, idol srebrnego lakieru na samochodzie i sprzątaczek po 50-tce. –Cristiano wybuchnął śmiechem.
Fabio dostrzegł obiekt swoich westchnień i podjechał bliżej pani Mercedes. Kucała właśnie nad krzewami rosnącymi wokół willi Ronaldo.
Nacisnął na klakson , który wydał mocny ogłuszający dźwięk, po którym kobieta straciła równowagę i najzwyczajniej w świecie przewróciła się lądując na plecach. Odwróciła się z wściekłą miną wygrażając palcem stronę dwóch mężczyzn.Fabio otworzył szybę i wycylił z niej głowę.
-Mam nadzieję , że nic ci się nie stało kochaniutka.
Cristiano oparł głowę o ramię kolegi, cały czas śmiejąc się z biednej gosposi.
Kobieta nie wyglądała na rozbawioną, wręcz przeciwnie, chętnie by ich pogoniła grabiami leżącymi obok. Coentrao wyjechał z piskiem opon pozostawiając ślady kół na kostce brukowej pana Aveiro.


Otworzyłam powieki, żeby zaraz po tym je zmrużyć, nie wyspałam się, chociaż nie powinno mnie to w ogóle dziwić, przecież śpiąc nawet ponad 12 godzin nadal nie mogłabym wylegiwać się w ciepłej kołderce. Dość długo wpatrywałam się w sufit, żeby zorientować się że nie jest to ten sam który mogłam podziwiać codziennie rano. No tak przecież nawet nie jestem w swoim mieszkaniu, zostałam u mamy. Pokój gościnny był niczego sobie, miał własną łazienkę i nawet garderobę. Może mama i jej nowy mąż zapraszają gości na więcej niż pare dni. Tak nowy mąż, wróciłam myślami do wczorajszej długiej rozmowy. Jose poznał mamę w Anglii, w której (jak dotąd myślałam) prowadzi spokojne życie SAMA.
Przebywał tam podczas służbowego wyjazdu, co było najmniej istotne. Chociaż jego stanowisko musiało być wysokie mając tak pokaźne dochody. W końcu nie każdego stać na budowę, a co dopiero utrzymanie takiej posiadłości. Zakochali się w sobie, przynajmniej tak twierdzi on i Sophie. Przeprowadziła się tu do Madrytu tym samym zamieszkując z nim pod jednym dachem . Zapytana, dlaczego przez cały rok pobytu w Madrycie ,nie dała znać o tym swojej córce, zrobiła zdziwioną minę podobną do tej, która pojawił się na mojej twarzy, widząc ją wczoraj otwierającą drzwi.
Ojciec powiedział jej, podczas rozwodu, o którym nawet nie raczyli mnie poinformować, że mieszkam teraz w Barcelonie. Co w ogóle go do tego skłoniło? Nie tylko brak zainteresowania dzieckiem, ale może również chęć zemsty i co za tym idzie zakończenia i tak rzadkich spotkań matki z córką. Wielomiesięczny związek mamy i mojego przybranego ojca, jeżeli można nadać mu takie miano, mógł nazwać ją panią Mourinho.
________________________________________________________________

No to mamy nr 8,a co za tym idzie 2 nowych „aktorów”

Mam już w planach całkiem nowe opowiadanie, które wystartuje pod koniec tego lub po jego całkowitym zakończeniu. Jest tylko jedna sprawa, nie wiem kogo ustawić jako jedno z głównych bohaterów. Moim warunkiem jest jedynie, aby był to piłkarz Realu Madryt.

Do napisania :*

piątek, 26 października 2012

Rozdział 7

Dziwny facet,najpierw zaprasza mnie na kolację a chwilę potem mówi że jednak nie, bo musi zrobić coś ważnegoZ zażenowaną miną schowałam telefon do torby i wróciłam do notatek.Ciekawe o co mu chodziło,że się wstydził? Ale nie wyglądał na takiego,wręcz przeciwnie.Wczoraj w kawiarni łatwo sżło mu z rozmową i nawet wziął odemnie numer.A dziś chętnie bym się z nim umówiła, zrobił na mnie dość dobre wrażenie i był przystojny. Przypomniało mi się z kąd go kojarzę,to jeden z tych piłkarzy Barcelony,pamiętam bo komentatorzy często wypowiadali jego nazwisko "Fabregas",tak to napewno on.
"Kodeks prawa ,ustanowiony w..."
Jak mi się nie chce tego uczyć. Mam dość,ale trzeba przetrwać jeszcze tylko miesiąc na tej Madryckiej uczelni i koniec z nauką.

Czy one muszą się tak drzeć? Z przemyśleń o zakończeniu studiów wyrwały mnie krzyki dziewczyn.Mój wzrok stanął na jednym punkci, a właściwie na jednym osobniku płci męskiej.
Cristiano Ronaldo przyjechał pod moją uczelnie swoim,zapewne nowym,Lamborgini.
Co on tu robi? Przez mózg przechodziło mi tysiące myśli.Bałam się,że chce się zemścić za ten ostatni incydent z jego osobą.Ale przecież co mnie to obchodzi. Nie możliwe,żeby przyjechał tu tylko po to żeby uprzykrzać mi życie,jakby nie miał co robić.Tu w Madrycie wszyscy go znają i pewnie nie raz go spotkali.A te dziewczyny nie wiadomu czemu się na niego rzuciły.
Nie ma nic więcej poza pieniendzmi i tym idiotycznym uśmieszkiem.Ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego,już czas. Za 15 minut miała przyjechać moja "limuzyna" jeżeli można tak nazwać publiczny,madrycki środek transportu,przez który dziennie przewija się tysiące osób.

-To ona,tam jest Natalie.-jedna z moich znajomych wskazała głową w moją stronę.
O co jej chodziło? Chwila analizy,no tak mówiła to do Ronaldo. Ale chwila z kąd on zna moje imię i z kąd wie gdzie studjuję?!
Jak gdyby nigdy nic, stał z założonymi rękoma oparty oswój samochód i tylko zapisaywał numery dziewczyn stojących przed nim.Przyśpieszyłam kroku i nawet nie spojrzałam w jego stronę. Słyszałam za sobą jedynie jęki niezadowolenia.
-Cristiano,-Cristiano zaczekaj,-Cristiano to mój numer.

Co te dziewczyny w nim widzą? Odgarnełam włosy i zwolniłam tępo. Chyba za mna nie jedzie.Przechodziłam właśnie przez pasy, i prawie dostałam zawału,10 centymetrów ode mnie,z piskiem opon zatrzymało się czarne Lamborgini,a w środku kto? Cristiano. nogi się podemną ugieły. Co za człowiek,czy on jest normalny?!
-Odbiło ci?-cała rotrzęsiona darłam się przez szybę do tego szaleńca.
-Nie nie odbiło mi,czasem uważaj jak chodzisz. Gdyby nie moje doświadczenie motoryzacyjne ,mogło ci się coś stać.-Uchylił przyciemniana szybę,obojętnie spojrzał w moją stronę i przewrócil oczami.
-Co? Żartujesz? Jak byś nie załuważył przechodzę przez pasy a ty miałeś czerwone światło . Kto ci dawał prawojazdy?-Doświadczenie motoryzacyjne,ha chyba mu się coś przyśniło,co za cham.
-Przy naszym ostatnim spotkaniu wyglądałaś nie co inaczej. Jak taka szara myszka . A teraz no ,no . Pewnie dla mnie się tak wysztafirowałaś .- uśmiechnął się idiotycznie zdejmując okulary przeciwsłosneczne .
Spojrzałam na niego z obrzydzeniem,co on sobie myśli ,że będę się cieszyła bo na środku ulicy rozmawia ze mną sam Cristiano Ronaldo? Wkurzona ruszyłam przed siebie. No nie , mój autobus właśnie odjechał. Świetnie będę w domu dopiero za 3 godziny.Usiadłam na przystanku z założonymi rękoma. Niemalże chwilę później przed moimi oczami pojawiło się czarne auto,jakby mnie to wogóle dziwiło.
-Wsiadaj,szybki numerek i odstawiam cię  z powrotem-uchylił przyciemnianą szybę i cwaniacko się uśmiechnął.
-Słucham?!-Spojrzałam na niego z wściekłością w oczach.
Facet ledwo co mnie nie potrącił, a teraz ma czelność mówić mi takie rzecz?
-Z tego co widzę stoisz na przystanku,niespodziewałbym się tego po tak niewinnie wygladającej istocie,no ale wracając do twojego zawodu . Ile bierzesz za godzinkę? Bo chyba więcej nie potrzebujesz,żeby mnie uszczęśliwić?
Nie no tego było za wiele,wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi kierowcy.
-Wysiadaj!-rozkazałam
-No dobrze skoro chcesz to zrobić tutaj-wysiadł cały czas śmiejąc się bezczelnie.
-Jesteś najgorsą osobą jaką kiedykolwik spotkałam,brzydzę się tobą!-spoliczkowałam go i ruszyłam w kierunku najbliższego dworca. Nie zamierzałam czekać tu i wysłuchiwać tego bezczelnego typa.

Było już około 20 i zaczęło się ściemniać.Niewiem co ja teraz zrobię,tamten autobus, godzinę temu mial ostatni kurs dzisiejszej soboty. Nie zdążyłam dotrzeć na czas ,szczególnie w tych butach. Czarne szpilki ściskały mi stopy.Wyjęłam komórke z torebki. Zadzwonię do Adi ,może po mnie przyjedzie. No pięknie bateria rozładowana,tylko tego brakowało.Rozejrzałam się po okolicy ,na przeciwko mnie stal wielki dom ,a raczej willa . Hmmm ,może ci zamożni ludzie pozwolą mi od siebie zadzwonić. Poprawiłam włosy i podeszłam do domofonu .
-Słucham? -usłyszałam męski głos
-Dzień Dobry ,przepraszam czy mogłabym skorzystać z pańskiego telefonu? wysiadła mi komór... Nie zdąrzyłam dokończyć , usłyszałam jedynie pisk otwierającej się bramy.

-------------------------------------------------------------------

Lena

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 6


5 rano, a ja musiałam być już na nogach . W ogóle nie miałam ochoty iść na ten durny wykład. Do uczelni niestety nie miałam zbyt blisko.Myślałam o akademiku, ale w końcu został mi już tylko miesiąc nauki. A właśnie tylko miesiąc i oto (jeżeli oczywiście zaliczę ostatni test) będę mogła nazywać się panią mecenas. Mmm...A co za tym idzie koniec pieniędzy od ojca. Nareszcie koniec uzależnienia od niego. Początek samodzielności ! Taka dawka pozytywnych przemyśleń była bardzo przyjemna ,szczególnie tak wcześnie rano. No i od dziś odwieczny dylemat "w co się ubrać? "
-Adi wstawaj!- szturchnęłam przyjaciółkę.
-Co? Która godzina?- Adrianne leżała na łóżku kurczowo trzymając się barierki.
-No wstawaj! Doradzisz mi w co się ubrać!
-Mhm. adi na chwile podniosła głowę i momentalnie ją opuściła.
Wygląda na to że sama muszę sobie poradzić.

- Ronaldo! Na korytarzach gmachu należącego do Realu  Madryt można było słyszeć wściekle wołanie agenta Królewskich . Telefon do ciebie !
-Idę - Cristiano biegł w stronę gabinetu mężczyzny 
Słucham?
-Dzień dobry ,rozmawiam z panem dos Santos Aveiro ?
- Tak , o co chodzi ? Cris poważnie spojrzał na agenta przysłuchującego się rozmowie .
-Z tej strony  Mia  Quezada, dzwonię z biura reklam " Daimont" , mamy dla pana propozycje w sprawie reklamy Armani Jeans . Jest pan zainteresowany ?
- Jeżeli spotkam się tam z panią to bardzo chętnie.
Dziewczyna uśmiechnęło się do słuchawki.
- Najprawdopodobniej będę , najpierw jednak musimy się spotkać i omówić szczegóły , pasuje panu  za tydzień o 16 ?
- Jak  najbardziej, do zobaczenia. Cris zawadiacko uśmiechnął się do mężczyzny  i odłożył telefon.
- No i  co się tak cieszysz? Lecisz na wszystko co się rusza i ma cycki.I na przyszłość odbieraj telefon , mam słabe nerwy.
 Cris zmarszczył brwi i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.


-To mi dała numer- Coentrao machał telefonem przed Marcelo.
-No i co z tego ,ale to do mnie się słodko uśmiechała i zalotnie mrugała oczami. 
-No chyba ci się coś przewidziało.
-No chyba nie
-No chyba tak
-No chyba nie
- Ej ,ej chłopaki spokojnie . ...Mam dla was bojowe zadanie.  Cris z uśmiechem wszedł do szatni zabierając telefon Fabio.
- oddawaj !
- chwila -Ronaldo spisał numer dziewczyny .
-No masz.
- Cris ,noooo! Marcelo zrobił minę skrzywdzonego chłopca.
- No co ? Gdzie dwóch sie bije tam trzeci korzysta- wyszczerzył zęby.
Ale nie o to chodzi, otóż dziś jadę do tej laski z zakładu i musicie mnie kryć przed trenerem bo jest na mnie wściekły już od rana.
- No ok , a nie możesz do niej jechać jutro? -Fabio spojrzał na wchodzącego do szatni Angela
- Czee -Di  Maria  przywitał się z chłopakami.
- No wole to dzisiaj załatwić 
- Co załatwić ? Angel spojrzał na Crisa i zaczął rozpakowywać sportową torbę.
- Chłopaki ci powiedzą ja muszę już lecieć .i dzięki - skierował słowa do Fabio i Marcelo
-Ej ,ale co my mamy powiedzieć trenerowi? -spytał Fabio
Ale w odpowiedzi usłyszał tylko dźwięk zamykających sie drzwi.
- Siemano! - do szatni wbiegł Sergio Ramos 
Coś sie stało Crisowi ? Wpadliśmy na siebie a ten nawet cześć  tylko pobiegł dalej.
- z tego co wiem to chce jak najszybciej udupić Pepe. -odezwał się Marcelo
- Co?
- Założyli sie ze Cris rozkocha w sobie jakąś laskę .
-  A o co?
-Tego nie wiemy ale chyba wchodzi w grę duma Crisa - uśmiechnął się Fabio
-Też nie mają co robić ,lepiej by sobie żonę znaleźli jak nie którzy tutaj - Sergio wyszczerzył zęby i wskazał na siebie.


 - Ale Natalie nie wiem czemu ona ci postawiła tak słabą opinie.  Wypadłaś bardzo dobrze na tle całej klasy -Marco wypowiadał się o naszej wykładowczyni.
- Nie jest tak źle , nie wiem o co jej chodzi ale powinnam zaliczyć na koniec.  To najważniejsze. 
- No tak ,ale ciebie stać na piątkę .....
Chwila ciszy
Z plusem!
-Oj  już nie przesadzaj trzy to nie tak źle. 
Marco był kochany ,miły ,ułożony i podobał mi się jako mężczyzna. Ale to tylko przyjaciel , i miał dziewczynę.... No właśnie
-Elizabeth , kochanie -Marco uściskał na schodach swoją ukochaną. 
Dziewczyna była bardzo miła i chodź znałam ją tylko pare dni mogłam wystawić taką opinię.
- Nat, o mamo jak ty pięknie wyglądasz! Niedługo będę zazdrosna o Marco
-No co ty ,taka drobna zmiana, to wciąż ja ,ta sama Natalie- uśmiechnełam się słodko.
- No ta sama ,ale na prawdę zniewalająco wyglądasz .
-No nie ? Na początku nie mogłem się przyzwyczaić ,a co dopiero nasi znajomi ,wychwalali ją i wychwalali . - Marco objął Ukochaną  w pasie.
- Pogawędziłabym jeszcze ale Musimy się ulatnić ,mamy jeszcze w planach kino. -Eliza dała mi buziaka w policzek na pożegnanie i ruszyła z Marco w stronę parkingu samochodowego.
No a ja musiałam się zmagać z komunikacją miejską . Ojciec dał mi co prawda pieniądze na auto ,ale trzymam je w banku na wszelki wypadek.
Usiadłam na wielkich schodach prowadzących do uczelni i zaczęłam przeglądać notatki .Trochę się bałam o moje nowe białe spodnie,ale co mi tam,w końcu od czego są pralki. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze trochę ponad godzinkę. Pogoda była super,aż chciało się być na zewnątrz. Nie ma to jak Madryt ,uśmiechnęłam się sama do siebie i zanurzyłam głowę w kartkach.
Po jakiś 10 minutach moją błogą ciszę przerwały jakieś chałasy . Kto ma czelność mi przeszkadzać , miałam zobaczyć co się dzieje mianowicie obok jakiegoś samochodu zgromadziła się grupa dziewczyn, ale zadzwonił telefon.
-Halo ?
-Cześć, rozmawiam z Natalie ?
-Tak ,a z kim mam przyjemność?
-Cesc ,Cesc Fabregas . 
---------------------------------------------------------------

Lena



sobota, 6 października 2012

Rozdział 5

 Co chwilę spoglądałam na duży czerwony zegar uwieszony na końcu korytarza. Z każdą sekundą krótsza wskazówka była bliżej 12.
Dobrze, że jest tu coś do siedzenia. Po 4 godzinach ciągłego chodzenia po sklepach nogi chciały nam odpaść, przynajmniej mi . Adrianne wydawała się być zadowolona przymierzając kolejne sukienki. Zabrałyśmy ze sobą Margarett, z nią nie da się nudzić. Siedziała obok z 3 torbami popijając kawę i przerzucając strony jakiegoś kolorowego czasopisma. Adi zaczęła od dodatków ,zamiast w kreację zainwestowała najpierw w zamszowe fioletowe szpilki , minii torebkę i biżuterie w podobnych odcieniach kolorystycznych
-Jak tam misia ? Margarett odłożyła gazetę na stojaczek .
-Przepraszam ,że cię tak wyciągnęłam ,ale przynajmniej mam z kim pogadać.
 -No co ty ,nie przepraszaj !  Twoje towarzystwo wole dużo bardziej niż towarzystwo mojego telewizora  i wygodnych kapci.
- I jak ? Adi wyszła z przymierzalni okręcając się kilka razy.
-Hmmm.. Taka sobie . Sukienka była za kolana więc skracała już dość krótkie nogi przyjaciółki.
I ten kolor ,jakoś tak smutno,miałam dość ciągłego czekania ale nie będę jej mówić ze wygląda ładnie kiedy tak nie wygląda. Zresztą Margarett potwierdziła moją opinię.
-Poszerza się w biodrach .
Adi wróciła  za kotarę , i użerała się z zapięciem następnej sukienki.
-Dzwonił dziś do mnie ojciec - spojrzałam na uśmiechającą się do kasjera  Margaret.
- O,postarał się .. Zero kontakt przez prawie rok a tu telefon? Dobrze że w ogóle zna twój numer - przyjaciółka oderwała wzrok od przystojnego mężczyzny .
-Byłam bardziej zaskoczona niż ty...  a raczej wściekła . Wiesz o co pytał ? Czy starcza mi pieniędzy? Rozumiesz? dzwoni tylko po to żeby spytać czy mam pieniądze... a studia? mieszkanie ?moje życie prywatne ?  zdrowie ?JA? Nic go nie obchodzi ,tylko pieniądze . Łza poleciała mi po policzku .Szybko ją wytarłam i uśmiechnęłam się widząc wychodząca Adrianne.
-A ta? -usłyszałyśmy głos przyjaciółki.
-Ta jest piękna ,a raczej ty w niej jesteś jeszcze piękniejsza. -Margarett puściła oczko do Adi
-Słodko wyglądasz , przyglądałam się blond piękności . Dopasowana sukienka przed kolana ,bez ramiączek ,drobne cekiny wokół biustu i pionowe fale kończące materiał ,cała promieniała  ze szczęścia ,to za pewne  dzięki Davidovi .Cieszyłam się razem z nią.
-Też mi się podoba, lecę się przebrać i kupujemy! -przyjaciółka uśmiechnęła się słodko i znikła za kotarą.
-I co mu powiedziałaś? -spytała Margarett przyglądając się mojemu smutnemu wyrazowi twarzy.
-Że w porządku ,za miesiąc ostatni egzamin a potem praca. Zaproponował nawet ,abym wróciła do Lizbony ,a on załatwi mi posadę w firmie.
- A ty?
-Odmówiłam. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
-Nat to twój tata !
-Ojciec! Nienawidzę go. Łza z oka powędrowała na moje spodnie .Przypomniały mi się wszystkie chwile kiedy zostawiał mnie samą mnie i mame ,nic oprócz pieniędzy się dla niego nie liczyło.Nigdy.
-Nie płacz misia - Margarett przytuliła mnie z całej siły.
- A co to za przytulasy? Beze mnie ?Adi uwiesiła nam się na szyjach
No już koniec tego dobrego .. idziemy! Podeszłyśmy do kasy.
 

-No to fryzjer ! -krzyknęła Adrianne machając torbami , Szybko szybko bo się spóźnimy a Ivo nie lubi spóźnialskich i nie daj Boże zrobi ze mnie jakieś czupiradło !
-No idziemy przecież ,było nie przymierzać godzinę tych samych sukienek - spojrzałam jej w oczy i szturchnęłam Margo z uśmieszkiem na twarzy.
-To tu ,przyjaciółka weszła do ekskluzywnego salonu, mistrz-fryzjer Ivo ,miał nie naganną fryzurę i jak przystało na ten zawód z jego płcią obcisłe jeansy .
-Witaj piękna -podbiegł do Adrianne i razem wykonali przywitanie " cmok cmok' bez cmoka .
- To cóż dziś będziemy czynić na twej głowie? -spytał z dziwnym akcentem
-Ja na koniec ,ta oto dama dziś będzie twoją podopieczną -Adi wskazała na mnie palcem
- Aaa ,to ,to ? Co to?-Ivo przyłożył ręce do twarzy
-Jak to ja ? -spojrzałam na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami
-Ivo ,kochany oddaje ci Natalie pod twoje wspaniałe ręce ,zrób z jej włosów bóstwo. Adi uśmiechnęła się do fryzjera a następnie do mnie.
Miałam zniesmaczoną minę ,co ona chcę od moich włosów ,no ale co ,mi tam ,raz się żyje. Usiadłam na wygodnym fotelu i wsłuchałam się w piosenkę lecącą właśnie w radiu. Hiszpańska muzyka ,radio Caos .
Margarett i Adi prawie zasnęły na kanapie , ja byłam temu bardzo bliska .... jedno oko się przymykało i drugie i otwierało i znów...
-Gotowe! -krzyknął mi do ucha Ivo
Spojrzałam w wielkie lustro na przeciwko , nie wiedziałam co powiedzieć , patrzyłam i patrzyłam . Włosy były krótsze ,  lekko rozjaśnione i pocieniowane dzięki czemu zaczęły mi lekko skręcać w delikatne fale.
-Nawet ładnie -udałam obojętną ,w głebi duszy cieszyłam się że wyglądam lepiej,nareszcie jak dziewczyna
-Nawet ?Nat wyglądasz pięknie ,aaa kocham cię ! Margarett podbiegła do mnie i nie mogła przestać patrzeć na włosy. A Adi ? Adi twierdziła że jestem od niej teraz ładniejsza co oczywiście nie było w żadnym wypadku prawdą.
-No dobrze idźcie teraz do sklepów na zakupy ! Nat musisz w końcu mieć coś sexii! Adi uśmiechnęła się do Ivo  siadając na fotelu ,teraz to jej głowa  była w jego rękach.


-Kochana jakie ty masz piękne niebieskie oczka ,dopiero teraz to widzę -Margarett wpatrywała się w moje oczy.
-Oj przesadzasz ,ty masz ładniejsze.
-Nie prawda! Misia jesteś piękna i koniec! A właśnie jak siedziałaś na fotelu Adrianne zaproponowała żebym skoczyła z tobą też do kosmetyczki.
-Ale po co?
-Po co po co, no Nat od dziś masz byś taka jaką cie poznałam ,pamiętasz jeszcze tą szaloną brunetkę w krótkich spódniczkach ? To było czasy...
-Ale Margo ,proszę cię nie przypominaj mi o tym wiesz co się stało ,a to było dla mnie naprawdę bardzo trudne. Nie da się tego od tak wymazać.
-Wiem ,ale minęły już 2 lata , musisz w końcu zapomnieć ! Bo życie nie jest długie i z każda chwilą jesteśmy bliżej jego końca.
Westchnęłam głęboko ,Margarett miała racje , powinnam zapomnieć . 
-No dobrze ,zrobię to dla was i odwiedzę kosmetyczkę -uśmiechnęłam się do przyjaciółki .


Przechadzałyśmy się po stolicy pięknego kraju- Hiszpania. Tysiące turystów z różnych stron świata  przyjeżdżało tu ,aby odpocząć od codzienności i korzystać z zalet tego wspaniałego państwa .
- Matko, misia jeszcze w takim wydaniu to ja cię nigdy nie widziałam -Adi nie mogła przestać na mnie patrzeć.Zresztą nie tylko ona , mijając każdego na ulicach Madrytu nie spotkałam osoby nie obmierzającej   mnie przynajmniej jednym spojrzeniem. To było przyjemne , ale zarazem trochę dziwne ,dawno się tak nie czułam . A dziś czułam że od teraz wszystko się zmieni.,całe moje życie,moja osoba. Usiadłyśmy na zewnątrz Madryckiej kawiarenki zamawiając lody śmietankowe. Dziewczyny prawie w ogólne nie odwracały ode mnie wzroku Zaczynało mnie to trochę irytować ,ale co się dziwić   wyglądałam  zupełnie inaczej. Miałam na sobie krótką ,zwiewną ,białą ,koronkową sukienkę i czarne szpilki  które podkreśliły moje długie nogi.A  pofalowane włosy i lekki makijaż zrobił ze  mnie inna wizualnie osobę .Wewnętrznie też zaczynałam stawać się inna ,to dzięki tej metamorfozie. Dostałam dużą dawkę odwagi.
Poszłam do kawiarenki po zamówione desery. W środku było dość duszno bo znajdowała się tam spora liczba osób. Większość zgromadziła się przed samym barem otaczając jakiegoś mężczyzną,chcieli od niego autografy ,a on robił sobie z nimi z zdjęcia i podpisywał kartki. Próbowałam się przepchnąć po zamówienie i przez przypadek zderzyłam się z owym mężczyzną. Wypadła mi torebka  i schyliłam się żeby ją podnieść ale on zrobił to pierwszy.
-Proszę. -podał mi torebkę zalotnie się uśmiechając
-Dziękuję -odwzajemniłam uśmiech.
-Fabregas ,Cesc Fabregas ,miło mi  -podał rękę
-Natalie - uśmiechnęłam się zdezorientowana, chłopak najzwyczajniej w świecie onieśmielał mnie swoim pięknym uśmiechem.
-Będziemy tak stać ? Może usiądziesz ze mną? -spytał
-Jestem ze znajomymi i przyszłam po lody -wzięłam talerzyki z deserem i uniosła je do góry szeroko się uśmiechając.
- To może podasz mi swój numer?
Zastanawiałam się chwile czy podać numer obcemu mężczyźnie, to nie w moim stylu ,ale czemu nie .Zresztą kojarzyłam go ale nie wiedziałam dokładnie z kąt.
-Jasne , 523-***-457.
-To nie przeszkadzam, do zobaczenia . Jeszcze raz się uśmiechnął i wyszedł z kawiarenki.
Byłam jakaś taka ,szczęśliwa o tak to dobre słowo, ludzie się do mnie uśmiechali ,kobiety spoglądały na mnie z zazdrością w oczach ,a ja byłam pewniejsza siebie.... nawet jakiś przystojniak poprosił mnie o numer.
Podeszłam do stolika kładąc lody przed dziewczynami.
Adi i Margo wychwalały mój ubiór ,nogi, włosy i oczy ,ale ja byłam myślami zupełnie gdzie indziej.  Wiedziałam ,że od dziś wszystko się zmieni ,ja się zmienię . Będę tą Natalie którą wszyscy kiedyś kochali....
----------------------------------------------------------------------------

 Lena